Dziewięć lat temu Jesse (Ethan Hawke) i Celine (Julie Delpy) spotkali się przez przypadek w Wiedniu. Mimo że nie znali się wcale, całą noc spędzili na rozmowach o życiu, wartościach, o rzeczach tych błahych i tych ważnych. Rozstali się tuż przed świtem, obiecując, że zobaczą się już za sześć miesięcy. Listen to Przed wschodem słońca from Natalia Kukulska's Światło for free, and see the artwork, lyrics and similar artists. Przed wschodem słońca. Reżyser: Linklater Richard. 4,8. ( 27) 139,00 zł. Dodaj do koszyka. Sprzedaje dvdmania 4,5 ( 232 oceny) Zobacz produkty. Wysyłka w 1 dzień rob. Dostawa i płatność. Na niebie planeta jest widoczna przez około trzy godziny przed wschodem Słońca nad wschodnim horyzontem lub po zachodzie Słońca nad zachodnim horyzontem. Nieodłączna towarzyszka wschodzącego i zachodzącego Słońca, nazywana jest także Gwiazdą Poranną (Zaranną, Porankową) lub Jutrzenką (łac. 107,99 zł z dostawą. Produkt: Film PRZED ZACHODEM SŁOŃCA / 2004 / Ethan Hawke / Julie Delpy / Richard Linklater płyta DVD. dostawa pon. 16 paź. dodaj do koszyka. Vay Tiền Nhanh Chỉ Cần Cmnd. {"type":"film","id":4095,"links":[{"id":"filmWhereToWatchTv","href":"/film/Przed+wschodem+s%C5%82o%C5%84ca-1995-4095/tv","text":"W TV"}]} powrót do forum filmu Przed wschodem słońca 2012-12-14 16:51:43 ocenił(a) ten film na: 10 Już po 10 minutach wystawiłbym taką ocenę, a poziom utrzymuje się do końca. Pomysł powalająco prosty, a świetnie rozpisany na dwójkę aktorów. Gra bez zastrzeżeń, oni wręcz byli sobą - świeżo zakochanymi ludźmi. Najlepszy jest jednak ten magiczny realizm. Nie ma splotu niezwykłych okoliczności, nie ma ,,zabawnych" ról drugoplanowych czy sztucznych wątków. Wszystko na swoim miejscu, a jednak unosi się nad tym magia, którą wytwarza dwójka ludzi. Cieszę się, że to film bez echa - dzięki temu jego cechy jeszcze bardziej przemawiają. Nie wierzę, że aż do 1994 roku trzeba było czekać na taki prawdziwy film miłosny. laxman Film też dla mnie ważny, ale mam pytanie: co to jest "film bez echa"? laxman ocenił(a) ten film na: 10 zweistein Chodzi o to, że nie jest wymieniany, wspominany i poruszany w dyskusjach, artykułach, czy nawet rankingach. Dowiedziałem się o nim dopiero jakiś miesiąc temu, na forum filmu,,Bliżej", gdzie ktoś go polecił. Pomysł mi wpadł i zobaczyłem, i nie mogę uwierzyć, że przez całe swoje życie nie słyszałem o tym filmie. A w kanonie powinien być. laxman Ciekawe, bo zupełnie nie mam tego wrażenia. laxman ocenił(a) ten film na: 10 zweistein W takim razie zazdroszczę. Też bym tak chciał. ja o tym filmie nie słyszałem, a powinienem. Tzn. chciałbym usłyszeć wcześniej. laxman E, też masz fajnie - takie odkrycie to wielka frajda. laxman ocenił(a) ten film na: 10 zweistein Oboje mamy fajnie. Kazdy na inny sposób, grunt, że jest radocha z filmu laxman Hm... Chyba "obaj"? ;) laxman ocenił(a) ten film na: 10 zweistein zastanawiałem się nad tym, wybrałem formę kompromisową:) laxman Ale na czym polega ten kompromis, skoro obaj jesteśmy facetami, a forma "oboje" sugeruje raczej, że nie? laxman ocenił(a) ten film na: 10 zweistein Nie znając twej płci założyłem, że mozesz być kobietą - dlatego użyłem takiej formy. Wiem, to dziwne i nie ma związku, ale to byś musiał pogadać z moim mózgiem laxman Komunikacja i jej konwencje to zawsze ciekawy temat. Ja nie miałem wątpliwości, że jesteś facetem - nick i awatar są jednoznaczne. A u mnie? Zobacz: "męski" nick - bo ten zweistein, a nie ta zweistein, no i pociągająca dziewczyna w awatarze - więc męski punkt widzenia, chyba, że ktoś założyłby, że to chodzi o erotyzm lesbijski. Ale to nie ten przypadek. No, ale dość o tym. Chcesz może napisać, co szczególnie urzekło cię w "Przed wschodem..."? Może skonfrontujemy nasze wizje? laxman ocenił(a) ten film na: 10 zweistein Kwestie płciowe wyłożyłeś tak, że ja jeno mogę się pod tym podpisać:) Co do mojej wizji - no pewnie!To niezwykłe, ale taki jest fakt - już po przeczytaniu opisu filmu i paru wątków na temat tego filmu czułem, że może to być ,,to". I nie pomyliłem chodzi o to, że jest to film bez wad. Bo może z jedną, dwie dłużyzny bym znalazł, gdzie dialogi nie dają do końca rady. Ale film na maxymalną notę to przede wszystkim dla mnie treść, emocje i wciągnięcie widza - a tego tu pod dostatkiem. Co mnie urzeka? Pójdę punktami, bo tak łatwiej1. ,,Przed wschodem..." nie rzuca nas w skomplikowany świat czy pogmatwaną intrygę. od początku czuć, że nie będzie tu zwrotów akcji czy jakiegoś filmowego punktu kulminacyjnego. (choć pożeganie może za taki uchodzić). To lubię, kiedy scenerią jest po prostu REALIZM. Zwykła sytuacja, w której wielu nas się znalazło - chcemy zagadać do laski w pociągu, busie itp. A potem już do końca wszystko wydaje się naturalne, umotywowane, ale też nieco szalone - laska wysiada z obcym gościem w obcym mieście? Tutaj jest to tak podane, że łykam to od razu, bez poddawania w wątpliwość. 3. Kreacja bohaterów. Krótko - Jesse to gość, którego chciałbym poznać, napić się, utożsamiam się jak mało kiedy. Celine tak samo - przeradza się z bohaterki filmowej w... coś więcej. No można się zauroczyć, oczywiście zachowując wszelkie proporcje. 4. Dialogi. Nie są sztuczne. Wiadomo, że na początku znajomości warto się zaprezentować z jak najlepszej strony, stąd oboje niejako popisują się swoimi przemyśleniami i pomysłami - zwłaszcza Jesse. Kto z nas tak nie ma? jakoś trzeba zbudować atrakcyjność. Potem robi się poważniej, otwierają się, żartują, poruszają w zasadzie każdy temat. Ja tam lubię tego typu lekkie rozmowy. 5. Brak akcji, brak pośpiechu, brak drugoplanowych postaci rozrzedzających atmosferę - to wszystko zalety. 6. Scena w sklepie muzycznym, w kabinie. To wręcz niebezpieczne stężenie braku ,,filmowości", czyste emocje, napięcie, no i sytuacja, w której łatwo się postawić. (niemal każdy pewnie przeżył coś takiego)7. No i punkt najważniejszy. Czyli to, co zostaje w głowie, sercu i wszędzie. To, co sprawia, że będziesz pamiętać ten film. To, w jaki sposób możesz odnosić go do swojego życia. Ja odkrywam u siebie obsesje związane z pociągami - po tym filmie jeszcze bardziej zwracam uwagę na pasażerki, bo czemu by nie spotkać tam kobiety życia? laxman Zazwyczaj wchodzę w dyskusję, w której mocniej zaznaczona jest opozycja, różnica zdań. Ale w tym przypadku jest inaczej. Z większością niestety muszę się zgodzić. Niestety, bo traci na tym temperament dyskusji... ;)Dodam od siebie: pociągająca jest możliwość. Bohaterowie, z racji swego wieku i miejsca wżyciu - znajdują się w miejscu, w którym jeszcze "wszystko mogą", wszystkie drogi stoją przed nimi otworem. Jeszcze "nie obrośli tłuszczem", że zacytuję Podsiadłę. No i ta melancholia, tląca się między murami Wiednia... Ciekawe, że "brak akcji" traktujesz jako atut filmu, dość specyficzna pochwała, szczególnie jak na dzisiejsze standardy czytania kina. Ale też widzę to podobnie - nic niby się nie dzieje, a przecież dzieje się kosmos. Bo spotkanie, takie prawdziwe spotkanie, którym można zdobyć się na szczerość, bliskość, stłuc szybę, wyjść z kokonu, jest magią. Może to jest ten "magiczny realizm", o którym wspominasz?Przy okazji: widziałeś już kontynuację, "Przed zachodem słońca", pokazującą bohaterów po latach? laxman ocenił(a) ten film na: 10 zweistein Wybacz, że Cię rozczarowałem i nie mam odmiennego zdania:). A ja akurat ciesze się, że ktoś podziela moje, bo choć niby nie przejmuję się ocenami innych, to wkurzyłbym się na negatywne opinie dotyczące tego filmu...Co do magicznego realizmu - tak, dokładnie o to mi chodzi. ,,Dzieje się kosmos" - no świetna metafora. Ten film z dnia na dzień znajduje się coraz wyżej w moim osobistym TOP 10. Nie widziałem ,,Zachodu". Boję się. Z jednej strony to osobny film, ale obawiam się, że mógłby zepsuć mi odczucia z e ,,Wschodu". Z drugiej - może jest równie dobry? Ty oglądałeś? Jak wrażenia? laxman Słyszałem b. pochlebne opinie, ale sam nie do końca je podzielam. Oglądnąłem z zaciekawieniem, ale "to jednak nie to". Zachęcam, poczekam na Twoją do "Przed wschodem..." - zauważ, że "dziwność" tego filmu polega też na tym, że jego walorami są te elementy, które w innych obrazach byłyby zapewne balastem - np. to, ze jest to film "gadany", czyli jakby niefilmowy. laxman ocenił(a) ten film na: 10 zweistein To pewnie obejrzę, ale póki co naprawdę się boję. I ta dziwność jest powalająca, jej zastosowanie. ostatnio właśnie wpadła mi do głowy myśl, że to... mógłby być film Allena, gdyby zawierał więcej allenowego humoru. Reszta elementów się zgadza. To taki ,,Manhattan" naszych czasów. laxman Muszę się zastanowić, bo jakos dotychczas "Manhattan" nie pojawił mi się w polu widzenia - w kontekście "Przed wschodem słońca".Twoja sytuacja wcale nie jest taka zła: zobacz, albo film nr 2 uznasz za świetny ( w związku z tym bedziesz miał kolejny obraz do prywatnych zbiorów), albo też uznasz za gorszy ( i wówczas ten pierwszy jeszcze zyska na blasku i walorach).Sam widzisz, oglądaj śmiało. ;) laxman ocenił(a) ten film na: 10 zweistein Moze ogólniej - chodziło mi o wszystkie ,,gadane" filmy Allena, z ,,Annie Hall" na czele. Myślę, że cąła jego twórczość ma wiele wspólnego ze ,,Wschodem", a może odwrotnie - twórcy tego filmu wzorowali się na Allenie. No dobra, zaryzykuję z kontynuacją. Niedługo:) laxman Świetna dyskusja :) Film i jak dla mnie 10/10; cudowne rozmowy, piękne ujęcia, do tego zachwycił mnie Wiedeń w tle (i co najlepsze: natrafiłam na miejsca, które dane mi było obejrzeć osobiście :), momenty tak niewymuszone, naturalne. Co do samej historii - któż by nie chciał przeżyć czegoś takiego? Spotkać osobę, z którą można przegadać całą noc, spędzić czas w tak szalony poniekąd sposób, nawet kosztem jedynych kilkunastu godzin i lat bo uśmiałam się przy stwierdzeniu laxmana: "Ja odkrywam u siebie obsesje związane z pociągami - po tym filmie jeszcze bardziej zwracam uwagę na pasażerki, bo czemu by nie spotkać tam kobiety życia?" Po filmie o tym samym pomyślałam: przerzucę się z samochodu na pociąg, może znajdę podobnego "szaleńca" :D laxman ocenił(a) ten film na: 10 TALAjestem A dziękuję, również w imieniu rozmówcy. Oj, wszyscy chyba byśmy chcieli to przeżyć, ale... no nie ma jak. Nie ma odwagi, jest przywiązanie do zwykłej codzienności. Myślenie: ,,nie wstanę, nie podejdę, nie zagadam, nie powalczę"Z tymi samochodami to dotknęłaś ważnej sprawy. To chyba w ,,Adwokacie diabła" antybohater mówi do Keanu, że zza szyby saMochodu nie pozna życia - coś w tym jest. Powiedziałbym, że komunikacja publiczna, wspólne podróże mocno wyczulają i otwierają horyzonty. Pytanie, ile próbować, skoro już wstało się z miejsca i przeżyło jakieś rozczarowanie. Pozdrawiam! laxman Niestety, racjonalne myślenie zabija spontaniczność, chociaż myślę, że faktycznie sęk tkwi w braku odwagi. Zazwyczaj po stronie płci przeciwnej, nie urażając :)"Adwokata diabła" jeszcze nie oglądałam (stała zależność: filmów do obejrzenia, mimo oglądania, zawsze przybywa, a nie ubywa :), ale cytat jakże trzeba próbować, mimo porażek, bo na tym polega tak naprawdę całe nasze życie ;) Po deszczu przychodzi słońce. laxman Zdecydowanie się zgadzam - świetny film, nie będę się powtarzać w wymienianiu atutów, bo moje spostrzeżenia są bardzo podobne do tych, które zostały wypunktowane w twoim komentarzu. laxman ocenił(a) ten film na: 10 wilma87 No to serdecznie witam kolegę(koleżankę) w zaszczytnym gronie fanów tego filmu. Warto, by jak najwięcej ludzi wiedziało o tym filmie magjak ocenił(a) ten film na: 10 laxman Film magiczny. Chętnie dosiadłabym się do bohaterów w tym pociągu pędzącym do Wiednia. ;) laxman Na 10/10 moim zdaniem nie zasługuje, ale bezsprzecznie ma w sobie szczególną magię. Magię, której kolejne części już nie mają. Kocham ten film za aktorów, piękne zdjęcia Wiednia i wykorzystanie utworu "Come here" w pewnej uroczej scenie. laxman ocenił(a) ten film na: 10 jojok21 No właśnie ja za tę magię dokładam tę ostatnią gwiazdkę, to taka wartość naddana do filmu. Niewytłumaczalna, bo każdy ma swoje gusta i sposoby oceny. laxman Mnie film spodobał się do tego stopnia, że postanowiłam nie oglądać kolejnych części. Szczerze mówiąc nie chcę wiedzieć, czy bohaterowie spotkali się po sześciu miesiącach, po dwudziestu latach, czy też nigdy. Jak dla mnie ta historia zakończyła się rankiem 17. czerwca, na tamtym do samego filmu, nie potrafię wskazać ani jednej rzeczy, która by mnie w jakiś szczególny sposób drażniła. Nic nie było wstawione na siłę, zero zbędnej ckliwości. Lepszych aktorów nie można chyba było dobrać. Momentami(a było ich bardzo wiele, cały film właściwie składa się z momentów) zdawało mi się, że są to po prostu zwykli ludzie. Ich gesty, słowa, mowa ciała - to wszystko było po prostu tak niewymuszone i naturalne jak na standardy dziesiątej muzy, zwłaszcza w kategorii "film miłosny". Dobór scenerii - idealny. Na co komu przereklamowany już Paryż czy Wenecja? Przecież miłość można spotkać wszędzie :) Choć nie przeczę, że Wiedeń swój urok ma i w filmie zostało to świetnie ukazane. I w pewnym momencie mnie samą zaczęło gnębić to poczucie uciekającego czasu. Tego, że to wszystko się niedługo skończy. Wyczułam w tym nutkę apoteozy szaleństwa, tego, że warto czasem pójść na głęboką wodę, nie przejmując się konsekwencjami("jutro umrzemy, prawda?"). I te długie sceny, podczas których niby nic się nie działo, a mimo to nie potrafiłam oderwać wzroku od ekranu. Cudowny film. laxman ocenił(a) ten film na: 10 rockmantyczna Wiesz, miałem podobnie, nie chciałem oglądać kolejnych części. Nie wytrzymałem jednak i nie żałuję - choć z każdą kolejną częścią ocena spadała o jedną, to cała Trylogia jest wybitna i tak... masz rację, mówiąc, że ta historia - w dużym stopniu - zakończyła się tamtego fantastycznego poranka. Kolejny czesci są bardizej prozaiczne, lecz dla kogoś może to być zaleta. laxman Są bardziej prozaiczne, bo i życie staje się bardziej prozaiczne. Wraz z dojrzewaniem, umiera nieco idealizm, a problematyka dnia codziennego dotyka bardziej i celniej. Strasznie to piękno duszy trudno ocalić od zapomnienia. Mimo, że mam dopiero 28 lat, to i tak film momentami już staje się dla mnie zbyt.. hmm.. słodki? Piękne kino, postawiłem 10, ale jednak czuję w tym już coś utraconego i dlatego nie jest dla mnie dziwnie, że wraz z wiekiem aktorów, dojrzewają także ich postacie. Jeszcze nie obejrzałem 3ciej części, ale myślę, że będzie dość gorzka. A może przeciwnie? Może życie im dalej tym piękniejsze, tyle, że opisane innymi słowami?PS: Tak sobie myślę o kreacji Julie Delpy.. Czy takie kobiety istnieją i się dobrze ukrywają, czy wymarły ze 2 dekady temu? :)) Chyba jeszcze nie miałem przyjemności. :) Swoją drogą, znając dorobek i zakres talentów Delpy, to i w realu jest ona fajną babką. :) UncleKaNe Są, są, i choć ich od razu nie widać, to nie ukrywają się - żyją, podróżują, studiują, pracują, czasami włóczą się nocami po zakamarkach miasta. menthe_menthe Być może w tym ostatnim środowisku łatwiej je rozpoznać.. Generalnie, nie popieram włóczenia się po nocach nadmiernie i we własnej samotności, choć nocne miasto kocham - to na pewno. ;) UncleKaNe Akurat w mieście, w którym mieszkam, trzeba się solidnie postarać, by nocna włóczęga stała się nawet odrobinę będę pamiętać. :-) menthe_menthe Czyżby Łódź? ;D UncleKaNe Haha, nie, Lipsk ;-) menthe_menthe O! No to brzmi całkiem smacznie - powiało porządkiem i dyscypliną. Gdybym jednak szprechał zręcznie po niemiecku, to wybrałbym Szwajcarię czy inną Austrię. Przykładem film powyżej. Niemcy są jakieś za porządne. ;) UncleKaNe No chyba, że mówimy o polskim Lipsku? :D UncleKaNe Nie, o tym niemieckim. ;-) Tutaj też mogłaby się wydarzyć taka historia, jest wystarczająco dużo urokliwych miejsc. Tylko zadnej wróżki nie widziałam. menthe_menthe Może wróżka nie funkcjonuje w folklorze niemieckim. ;) laxman Już po dziesięciu minutach wystawiłbym 9/10, najlepszy romans w historii kina. laxman ocenił(a) ten film na: 10 patryk7883 No to daj Pan dychę, nie? laxman Filmu "Przed wschodem słońca" jeszcze nie oglądałam więc nic o nim nie napiszę, ale według mnie nie trzeba było czekać na "prawdziwy film miłosny" aż do 1994 roku. "Love Story" z 1970 roku jest takim filmem. Nie mówię, że to jakieś arcydzieło ale bardzo ciepły i prawdziwy film. Sama nie sądziłam, że film sprzed 40 lat może tak mi się nie oglądałeś to zobacz, jestem ciekawa Twojej opinii. laxman ocenił(a) ten film na: 10 tanja55 Tzn. to ,,prawdziwy film miłosny" to taki skrót myślowy, choć dziś widzę, ze nietrafiony. Dziś inaczej bym to mi o to, że jest to dla mnie taki film. Po prostu starsze chyba do mnie i mojego pokolenia juz tak nie trafiają. A PWS ma już 19 lat, to też niby sporo, ale jeszcze sie trzyma mocno. Podejrzewam że dizsiejsi 15, 16 latkowie już mają innego faworyta.... ,,Love Story"... no interesująca kwestia. Doceniam ten film za jego wkład w historię, za kultowość, ale nie jest dla mnie takim punktem odniesienia, jak PWS. Chyba jednak sie zestarzał jak na moje że to ciepły film, lecz nie arcydzieło - też tak o nim myślę, ale nasi rodzice to arcydzieło w nim widzieli. Moj wniosek - PWS jest dla mnie (mojego pokolenia) tkaim filmem, jak LS dla pokoleń starszych. Sklep Filmy Filmy DVD Obyczajowe Obyczajowe Wszystkie formaty i wydania (2): Cena: Oferta BESTDVD : 149,99 zł Opis Opis Pierwszy film z trylogii R. Linklatera w wykonaniu July Delpy i Ethana Hawke. Francuska studentka Celine i Amerykanin Jesse poznają się w pociągu do Wiednia. Rozmowa jest tak interesująca, że postanawiają wysiąść w Wiedniu i kontynuować dyskusję. Błahe rozmowy przeradzają sie w poważne tematy, a wzajemne zauroczenie w uczucie. Teraz w kolekcji Zakochane Kino. Dane szczegółowe Dane szczegółowe Tytuł: Przed wschodem słońca Reżyser: Linklater Richard Obsada: Hawke Ethan , Delpy Julie Muzyka: Fred Frith Producent: Warner Bros Entertainment Dystrybutor: Galapagos Data premiery: 2014-02-07 Czas trwania (min.): 105 Język oryginału: angielski Lektor: tak Lektor języki: niemiecki, hiszpański, angielski Polski dubbing: nie Napisy: angielskie, polskie Nośnik: DVD Typ dysku: dwuwarstwowa, jednostronna Liczba nośników: 1 Dźwięk Dolby Digital Region: 2 Indeks: 67514427 Recenzje Recenzje Dostawa i płatność Dostawa i płatność Prezentowane dane dotyczą zamówień dostarczanych i sprzedawanych przez . Inne tego reżysera Najczęściej kupowane Tekst z archiwum (2006)Historia, która czarowała i chwytała za serce. Jak piękna baśń, tym piękniejsza, że jej zakończenie można było dopisać sobie samemu. Taki test – czy jesteś romantykiem, czy cynikiem. Czy też może chciałbyś wierzyć, ale nie do końca masz się i spędzili razem jedną noc. Oboje młodzi. Oboje pełni nadziei. Ona żywiołowa i przekorna, skłonna do krótkich i nagłych wybuchów śmiechu, on celujący w ciętym dowcipie, dopiero rozwijający swoją zdolność obserwacji, a zatem czasami popadający w nieoczekiwaną zadumę. Jedna noc, która była jak baśń o odnalezieniu się we właściwym miejscu i czasie, o niezwykłym spotkaniu w niespodziewanie wczesnym momencie życia, kiedy wierzy się w sprawczą moc silnego pragnienia, wciąż bardziej się marzy, aniżeli planuje, a wszystko co piękne wydaje się naturalne i należne. W efekcie – umawiają się na spotkanie, za sześć miesięcy, dokładnie szesnastego tej konkretnej chwili nie jest nawet istotne, czy do tego spotkania dojdzie czy nie, najważniejsza jest ich niekwestionowana wiara, przekonanie, że wszystko potoczy się właściwym torem, a zakończenie będzie tym jedynym słusznym zakończeniem. I tak rozeszli się w dwie różne strony, nie zostawiając adresu, telefonu, żadnego kontaktu, zapewne wierząc, że tak niezwykłe spotkanie nie może być przypadkowe ani jednostkowe, a ta chwila zawieszenia – sześć marnych miesięcy – to tylko przerwa, która nic nie rzeczywistości nie widzieli się wiele lat. Spotkanie w Wiedniu nie doszło do skutku. On czekał na nią na darmo – ona zaś musiałaby wybierać między pożegnaniem z miłością, która trwała przez całe jej życie, a wyjściem na spotkanie tej, która nie zdążyła się jeszcze na dobre narodzić. I nagle – zaskoczenie i pustka. Co robić dalej? Jak się odnaleźć? Skoro nawet nie wiadomo, gdzie właściwie szukać?Kiedy spotykają się ponownie, na jego wieczorku autorskim, poświęconym promocji książki, której treścią jest ta pamiętna noc, w pierwszej chwili wszystko wydaje się identyczne jak kiedyś. Spacerują ulicami Paryża, prowadząc dialog tak, jakby podjęli go w tym samym miejscu, jakby przepaść minionych lat nie istniała. Z identyczną swadą, czytając sobie wzajemnie w myślach, kończąc za siebie zdania, na jednej fali zrozumienia. Kolejna rozmowa, która musi się zamknąć w granicy kilku godzin, aby on mógł zdążyć na samolot. Kiedy spotkali się po raz pierwszy, byli gotowi angażować wszystko, co tylko w nich najlepsze. Ze szczerością, która jeśli chwilami przechodziła w grę, to tylko z kokieterii. Z odwagą, która prowadzi do cierpienia, ale jednocześnie dostarcza największych emocji, najbardziej intensywnych z możliwych. Byli gotowi wiele poświęcić i uparcie razem nie są już tak niepohamowanie spontaniczni. Są ostrożni – nie wiedzą, czego się spodziewać. Każde zastanawia się w cichości ducha – co tamto spotkanie znaczyło dla drugiej strony? Czy było tak samo ważne jak dla mnie? Czy potem tak samo bolało? Zaczynają subtelną grę. Przyznają się do własnych przeżyć, ale lekko, w klimacie żartu, bez nacisku. Bacznie obserwują reakcję. I jednocześnie, tak na wszelki wypadek, budują wokół siebie barierę ochronną. Owszem, to przykre, że nam nie wyszło, ale jednak ułożyliśmy sobie życie, nic nie zostało bezpowrotnie stracone, jakaś szansa może i przepadła, ale jednak pojawiła się kolejna. Z jednej strony szanowany pisarz, mąż i ojciec, z drugiej zaangażowana aktywistka, zadowolona ze swojego aktualnego związku “z doskoku”, który pozwala jej na niezależność. I tak wspominają – epizod sprzed lat, należący do innego czasu, którego bohaterami byli zupełnie inni ludzie. Oni – i nie oni. Młodzi i wtedy zaczynają dostrzegać siebie od nowa. Powoli się odsłaniać. Przez te kilka lat w ich życiu pojawiały się ważne fazy, prawdziwe kamienie milowe. Ale istota sprawy tkwi wciąż w szczegółach. W małych, ulotnych drobiazgach, które bezbłędnie wyróżniają konkretną osobę, w pojedynczych gestach, spojrzeniach, ruchach, w tym jak spogląda przez ramię, jak poprawia włosy, jak marszczy czoło. Drobiazgach, które kojarzymy i zapamiętujemy, które w długi czas po rozstaniu potrafią wywołać dławienie w gardle i skurcz serca. Nawet wtedy, kiedy nie pamięta się już konkretnych słów ani kolejności zdarzeń – te najmniejsze szczegóły pozostają żywe. Kiedy zaczynamy naszą życiową podróż sentymentalną, jesteśmy pełni chęci, by ofiarowywać, oddawać siebie, przeżywać jak najintensywniej. Wspiera nas wiara, że wszystko musi się przecież ułożyć. Ryzykujemy i balansujemy na krawędzi, dając całe serce i nie zostawiając sobie skrawka wolnej przestrzeni, żadnego wentylu bezpieczeństwa. Dawanie wiąże się naturalnie z otrzymywaniem, każda inna opcja wydaje się wtedy zaczynają się porażki. Szereg pomniejszych bądź jedna ogromna – niemniej skutek jest taki sam. Nagle nie ma już skąd czerpać. Źródło wysycha. Każde przeżycie przeistacza się w namiastkę, w cień tego, czym było kiedyś, kiedy nie towarzyszyła mu obawa przed bólem ani widmo doznanych rozczarowań. Zamiast ryzyka – ucieczka. Zamiast współodczuwania – samotność, bezpieczna, bo oswojona. Może być także inaczej – bycie z kimś, czy też raczej – obok kogoś, kiedy nagle przychodzi stanąć twarzą w twarz z pytaniem – dlaczego się zaczęło, czemu trwa i co wynika z tego, że trwa. Jak daleko sięgnąć pamięcią – żadnej intensywności nie było. Pragnienie stabilizacji, może. Może chęć dopasowania do jakiegoś wzorca. A potem nagle przychodzi etap, w którym wszystko jest już tylko poświęceniem i niczym i Celine odkrywają w sobie wzajemnie tę pustkę – to najważniejsza bariera, którą muszą przełamać. Ostateczne przyznanie się do tego, jak wiele bólu kosztowało ich rozstanie, jego bezsensowna przypadkowość, jak również do tego, że wspomnienie tej jednej szczególnej nocy nie jest wcale beztroskie i radosne, ale zaważyło na całym ich późniejszym życiu, wyznaczyło poprzeczkę, do której nie byli w stanie już potem dosięgnąć. I to jest ogromna ulga. Czemu nie mieliby sobie pozwolić na to, by uznać nawet całą dekadę własnego życia za błąd? Co z tego, że to bardzo dużo? I że tak wiele się zdarzyło? Nadal mają prawo do szczęścia. Jak również – a właściwie przede wszystkim – do poszukiwania go. Ta świadomość pozostanie, niezależnie od tego, czy Jesse wsiądzie do następnego samolotu, czy też właśnie jest to – suma drobiazgów. Pojedyncze elementy, które składają się na całość i potem, nawet oderwane, natychmiast ją przywołują. Chwila, w której przestajesz się martwić konsekwencjami i tym, co nastąpi dalej, po prostu chłoniesz ją, póki jest i póki możesz się nią cieszyć. Szansa, w którą znowu potrafisz uwierzyć, nawet jeśli jedną już raz przegapiłeś – i sam fakt, iż wierzysz, że może przytrafić się znowu. A co będzie dalej? To rodzaj testu – czy jesteś romantykiem, cynikiem, czy też może chciałbyś wierzyć, ale nie do końca masz Beowulfa. Na urodziny. Z lekkim wyprzedzeniem:) Przed wschodem słońca online filmOpis FilmuW pociągu do Wiednia Amerykanin spotyka piękną Francuzkę. Mimo że dziewczyna planuje kontynuować podróż, młodzi, by nie przerywać ciekawej konwersacji, decydują się na wspólną wędrówkę po stolicy Austrii. Oglądaj Przed wschodem słońca oglądaj film w bardzo dobrej jakości hd. W naszej bazie znajdziesz wiele popularnych produkcji Richard LinklaterPremiera: 1995Gatunek: Dramat, RomansKraj: Austria, USA, [...]Obsada: Ethan Hawke, Julie Delpy, [...]O filmieFilm Przed wschodem słońca online film wszedł do kin w 1995 roku w Austria, USA, [...]. Do Przed wschodem słońca online film scenariusz stworzył Richard Linklater, Kim Krizan. Przed wschodem słońca wyreżyserował Richard Linklater. You might like Doktor Faust ma wypowiedzieć te słowa, gdy dzięki Mefistofelesowi dozna pełni szczęścia. Diabeł spełnia różnorodne zachcianki, aby pokazać mu piękno jowialnej natury człowieka. My również poszukujemy utraconego uroku dnia codziennego lub po prostu staramy się dać zaskoczyć, ponieść wiatrom nieokiełznanego przeznaczenia (od z lekka mniej rubasznej strony niż tytułowy bohater Fausta). Robią to i kochankowie z Przed wschodem słońca, którzy w trochę smutniejszych momentach swojego życia, odnajdują dawno zapomniane pragnienia w sobie nawzajem. Nieco przypadkowo, bez jakiegokolwiek starania i przymusu, spędzają wspólnie dwadzieścia cztery godziny w Wiedniu, by następnie spotkać się – dopiero – za dziewięć lat. Richard Linklater wspomagając się autobiograficznym wątkiem, chce udowodnić, że czasem nawet jeden dzień, polegający na rozmowie i odkrywaniu własnego ja, może wpłynąć na całe życie. Kadr z filmu “Before Sunrise” Impulsy i frustracje wpływają na nasze decyzje; czasem bezpośrednio, momentami na dłuższy okres. Tutaj również występują jako diametralnie oddziałujące na przeznaczenie dwójki młodzieńców. On – wracający do Stanów z samej Hiszpanii, zniesmaczony zawodem związku na odległość; Ona – szukająca siebie, pogubiona i zniesmaczona otaczającą ją rzeczywistością. Wspólnie jadąc pociągiem, hałasu nastręcza im siedząca obok starsza para, a jak wiadomo – język Austriaków nigdy nie brzmiał pięknie, sam cesarz Karol V powiedział kiedyś, że z koniem rozmawia po niemiecku. Celine przesiada się dalej, bohaterowie zaś rozpoczynają konwersację od poruszenia problemu malkontenctwa wśród starszych par. Z jednej strony możemy potraktować to jako punkt zaczepienia w celu nawiązania rozmowy, z drugiej ukazania kontrastu pomiędzy młodzieńczą relacją a tą nieco starszą. Zobacz również: Recenzję filmu “American Valhalla” Reżyser od początku podkreśla witalność ich jednodniowego związku, a gdy z minuty na minutę rozkręcają się i przekonują do siebie, przechodzą z miejsc siedzących do restauracji pociągowej (gdzie notabene wyróżniają się; nie wiem, czy wina leży w ich słodkawym sposobie bycia, czy może specjalnym usadowieniu na słonecznej części siedzeń – prawdopodobnie jest to lekka nadinterpretacja z mojej strony), a następnie trafiają w sam środek kolebki stylu i kultury, do Wiednia. Są sobą zachwyceni od początku, poświęcają więc dzień, by jak najdłużej korzystać z niespodziewanej admiracji. No i się zaczyna, bo asumptem do takich działań staje się prawdziwa miłość. Kadr z filmu “Before Sunrise” Oglądając Przed wschodem słońca, można zdać sobie sprawę, jak jeszcze wiele przed nami. Ta dwójka nie wiedziała o życiu nic, dopóki się nie spotkała. Do tego czasu żyli marzeniami, obłudnymi spostrzeżeniami, dopiero w Wiedniu dowiedzieli się o sobie więcej, niż przez całe swoje życie. Linklater nie pochwala intelektualizmu, nie stara się ukazać egzystencji, w której największym wyznacznikiem jest ilość przeczytanych książek i poznanych traktatów filozoficznych; wręcz przeciwnie, liczą się spostrzeżenia, interakcja z ludźmi i światem wokół – przecież on nie gryzie, stoi otworem, jedynie trzeba chcieć go dostrzec. Jesse wraz z Celine w ciągu jednej nocy trafiają praktycznie wszędzie, znajdziemy ich w pobliskiej knajpie i sklepie z winylami, a także w obskurnym barze dla fanów muzyki rockowej. Co łączy wszystkie te miejsca? Fakt, że rozmawiają. Ciągle, ciągle i ciągle znajdują kolejne tematy do rozmowy, począwszy od pierwszego zakochania, po reinkarnację. Twórca mówi widzowi wprost: prawdziwy filmowy romans (czy nawet ten życiowy) nie opiera się na dwóch uśmiechach, butelce wina i łóżkowej przygodzie połączonej z happy endem. Trzeba traktować je jako dodatki wykorzystywane dla efektów kosmetycznych. Przede wszystkim, chodzi o przeżyty czas, zrozumienie i chemię wyzwalającą się podczas rozmów. Ten wątek przeplata się przez wszystkie części, w trzeciej znajomi naszych protagonistów zapytani o przepis na idealny związek, odpowiadają, że zarówno mąż, jak i żona muszą być najlepszymi przyjaciółmi. Chyba o to w tym wszystkim chodzi, uczucie następuje od słów do serca. Zobacz również: Podcast o “Tajemnicach Silver Lake” Pierwsza część emanuje magią, oczarowuje realizmem, który w żaden sposób nie stara się być nachalny. Para przechadza się uliczkami Wiednia, jednak wokół nie dzieje się dosłownie nic. Drugi plan nie istnieje, jednostajna kamera służy wyłącznie w celu pokazania obustronnego zachwytu, najazdy na ich twarze, uśmiech łączony z zauroczeniem, dialogi. Linklater minimalizuje obraz, stara się uchwycić najważniejsze – intymność Jessego i Celine przedstawioną w postaci godzinnego słowotoku o wszystkim i o niczym. Dobrali się, ponieważ mieli spokojne i stoickie podejście do życia. Nie dostajemy politycznego bełkotu, film stara się jedynie przekazać szczere i spokojne prawdy, przydatne dla codzienności. Ethan Hawke niczym Robin Williams wykrzykuje – nie dosłownie – Carpe diem! Rób to, co kochasz, ciesz się kolejnym dniem, a wszystko zrobione od serca, kiedyś ci się zwróci. Patrząc na ich losy w kolejnych tytułach, można śmiało stwierdzić, iż miał rację. Kadr z filmu “Before Sunrise” Dwie sceny skłoniły mnie, by napisać tą krótkiej serię artykułów o filmach z duetem Hawke/Delpy. Trafiły one do mnie tak dosadnie, że grzechem będzie, jeśli o nich nie wspomnę. Pierwsza dzieje się na cmentarzu bezimiennych, do którego Celine chce wrócić, przypomina jej czasy beztroskiego dzieciństwa. Po rozmowie z Jessiem zdaje sobie sprawę, że ono takie beztroskie nie było. W akompaniamencie sprawnie prowadzonych przejść wspólnie podchodzą do grobu nieznanej trzynastolatki. Słyszymy opowieść o tym, jak kiedyś odwiedziła już ten grób, w wieku takim samym, jakim zmarła mała dziewczynka. Czemu ten moment staje się taki ważny dla całości? Oprócz niezwykłej subtelności, którą wyczuwamy od początku sceny, Celine otwiera się tak jak nigdy, po raz kolejny działa tu impuls wyżalenia się. Dodatkowo wcześniej zrobił to już Jesse, gdy bez większego przemyślenia opowiedział jej historię o zmarłej babci. Tu właśnie ich więzi połączyły się, stali się jednością emocjonalną, a zrozumieli dopiero ten fakt w drugiej części. Nie zdawali sobie sprawy z takie biegu wydarzeń, mając młodzieńcze klapy na oczach. Sentymentalny Linklater wykrzykuje – zaufajmy sobie, potem będzie tylko lepiej! Scena numer dwa jest przykładem samoistnej szczerości, zyskanej i wykorzystywanej dzięki wspominanym wcześniej złączeniu osobowości. Bohaterowie grają w głupawą udawankę, każdy dzwoni do najbliższego przyjaciela i wyjaśnia co się z nim dzieje, gdzie jest, z kim jest. Brzmi banalnie, ale prędko bystra Celine przekształca ją w wyjątkowe wyznanie miłości od pierwszego wejrzenia; paradę komplementów. Obie strony po raz kolejny pokazują, jak świetnie się dogadują, samo prawienie pochlebstw jeszcze w żadnym filmie nie miało tak satysfakcjonującego wydźwięku. Gdy usłyszysz od kogoś, że masz piękne oczy, będziesz zadowolony. Kiedy powie to jednak osoba właściwa, wtedy jedyne co ci pozostaje, to płakać ze szczęścia. Zobacz również: Recenzję “Dzikich Chłopców” Kończy się noc, zaczyna dzień. Zdają sobie sprawę, że chcą spotkać się jeszcze raz. Może i dwa, trzy, cztery. Przed pociągiem umawiają się, że równo za sześć miesięcy spotkają się w tym samym miejscu, by przeżyć przygodę jeszcze raz. W uczuciowym afekcie zapominają się, żadnej wymiany telefonami, nie znają nawet swoich nazwisk. Odjeżdżają w nieznane, pozostawiając resztę w rękach losu. Tej formy reżyser nie mógł zmienić, powstałe Przed wschodem słońca jest zainspirowane wydarzeniami z własnego życia. W 1989 roku przypadkowo poznaje Amy Lehrhaupt, flirtują do samego rana, spotkanie kończy się pożegnaniem. I tyle, poprzez ogrom przeżycia tworzy swoje arcydzieło, a słuch o dziewczynie zaginął, nie przybyła na żadną premierę. Prawdopodobnie nieświadomie kręci drugą część, Przed zachodem słońca, wyobrażając sobie, co by było gdyby. Dopiero 21 lat od pamiętnego zetknięcia, dowiaduje się, że tuż przed kręceniem Przed wschodem Amy zginęła w wypadku samochodowym. Jak to śpiewał Cohen w ostatniej płycie: What my life would seem to me, If I didn’t have your love, To make it real… Kadr z filmu “Before Sunrise” Jesse i Celine zrozumieli, że życie nie jest tak bajkowe i pozytywne jak w Garsonierze. Ich dzieje potoczyły się zupełnie inaczej, a cała bajkowość okazała się w zupełności inna, jak sobie tuż przed odjazdem wyobrażali. Spotykają się dopiero po dziewięciu latach, odmienieni i pełni w bagaż doświadczeń, a niby wciąż tacy sami. O tym za jakiś czas…

przed wschodem słońca youtube cały film